poniedziałek, 13 lipca 2009

Czy alpinizm jest sportem?

Odpowiedź na postawione w tytule pytanie jest niezwykle istotna, ponieważ decyduje o tym, czy tego rodzaju fizyczna aktywność człowieka powinna być uznawana za sport, czy też nie. Wbrew pozorom, na gruncie filozofii sportu, odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Aby sprawę rozstrzygnąć, należy sięgnąć do doktryny sportowej, ze szczególnym uwzględnieniem humanistycznych podstaw teorii sportów przestrzeni.


Podstawę teorii walki sportowej stanowi prakseologia T. Kotarbińskiego. Zgodnie z nią walka sportowa to "świadome działanie dwóch lub więcej podmiotów, które dokładają starań, aby przeszkadzać sobie wzajemnie w osiągnięciu oznaczonego celu". Czyli walka może wystąpić tylko między podmiotami zdolnymi do kooperacji o charakterze negatywnym, to znaczy, do świadomego działania przeciwko sobie. W oparciu o takie założenia można wyczerpująco charakteryzować dwupodmiotowe starcia sił przeciwnych i jest wystarczające do opisu sportów walki, sportowych gier zespołowych czy dyscyplin lekkoatletycznych. Jednak w wypadku alpinizmu, jako sportu przestrzeni, teoria ta nie wyczerpuje wszystkich aspektów walki sportowej.


Natomiast Z. Naglak, wskazał na różnice cech właściwych dla walki w sportach przestrzeni oraz w sportach boiska i w oparciu o koncepcję T. Kotarbińskiego, stwierdził, że w obrębie walki można też wyróżnić współzawodnictwo w formie kooperacji pozytywnej, w postaci zwycięstwa nad samym sobą.


Wydaje się, że w tym kierunku należy rozwijać doktrynę walki sportowej, ponieważ w innym przypadku koncepcja ta nie obejmie sportów przestrzeni, którym nie można przypisać elementu kooperacji negatywnej. Dlatego należy zgodzić się z kierunkiem wskazanym przez J. Lipca, który stwierdził, że w walce sportowej z siłami przestrzeni przewyższanie osiągnięć konkurenta nie jest konstytutywnym jej elementem i nie należy do zadań podmiotu, czyli alpinisty. Zgadza się to z opinią W. Kurtyki, mówiącego, że
"nigdy i nic nie dowie się o istocie takiego sportu jak alpinizm ten, kto by usiłował zrozumieć go jako aktywność opartą tylko na rywalizacji".
J. Lipiec stwierdza dalej, że jeśli istotą sportu jest nieutylitarna aktywność skierowana na sprawdzenie samego siebie, ale w odniesieniu nie do innego człowieka, lecz do sił przyrody, to też mamy do czynienia z faktem sportowym. Zjawisko to określa terminem "gra z przyrodą" i uznaje za "walkę sportową właściwą". Wydaje się, że alpinizm rozpatrywany w tych kategoriach ciągle jest bliższy "grze z samym sobą" niż "grze z przyrodą". Aspekt agonu w alpinizmie jest istotny, ma wpływ na motywację i procesy decyzyjne wspinacza, ale nie jest celem alpinizmu. Istotą działania alpinisty jest wzrost duchowy i rozwój fizyczny. Natomiast "gra z przyrodą" jest tylko środkiem do osiągnięcia celu. Tak pojęty alpinizm staje się sportem o szczególnym znaczeniu społecznym, ponieważ wprowadza w krąg kultury fizycznej nową wartość. Mianowicie jest to wartość wysiłku fizycznego i pracy nad sobą uniezależniona od medali, widowni, zaszczytów czy sławy.


Rogerem Caillois scharakteryzował walkę w sportach przestrzeni jako grę o charakterze agoniczno - ilinktyczno - aleatorycznym.


Składnik agoniczny przejawia się w zmaganiach z trudnościami pokonywanej drogi (walka z górą) oraz w rywalizacji z innymi wspinaczami.


Składnik ilinktyczny jest fascynacją przestrzenią, oszołomieniem wysokością, pięknem krajobrazu, są to również przeżycia mistyczne.


Część z tych zjawisk może być groźna dla życia wspinacza, jako przeszkoda w racjonalnym rozumowaniu i ocenie sytuacji. Jednak, gdyby człowiek nie był podatny na te bodźce, to prawdopodobnie nie wynalazłby alpinizmu.


Składnik aleatoryczny to oszołomienie wspinaczkową adrenaliną, hazard z przyciąganiem ziemskim.


Wydaje się, że ryzyko jest nieodłączną częścią alpinizmu, a stopień ryzyka, jakie alpinista podejmuje, jest zależny od jego predyspozycji psycho-fizycznej. Musi się liczyć przy tym, że żądając ostateczności może zapłacić ostateczną cenę. Natomiast dla alpinisty nie istnieje podział na łatwe i trudne góry. Są tylko takie, z których się schodzi i takie, na których się zostaje.


A. Matuszyk opisując walkę sportową w sportach przestrzeni, czyli walkę z siłami pozaludzkimi, udowodnił, że należy ją traktować jako typ zachowania przestrzennego. Wskazując na wielowymiarowość socjologicznych aspektów przestrzeni, A. Matuszyk podkreślił, że przestrzeń jest nie tylko miejscem realizacji aktu walki, ale też obiektem postępowania ruchowego, tzn. przestrzeń podlega w toku walki funkcjonalnemu przetworzeniu.


Jest to słuszny punkt widzenia, ponieważ w wyniku przejścia ściany powstaje nowy, istotny ontologicznie twór, czyli droga. Zwieńczeniem wysiłku sportowca-alpinisty nie jest wynik zapisany w sekundach, minutach, czy metrach. Jest nim droga wspinaczkowa, której powstanie niesie ze sobą szereg implikacji. Droga jest wynikiem walki sportowej, czyli materialnym nośnikiem informacji o jej przebiegu i rozstrzygnięciu. Należy wskazać na funkcje drogi wspinaczkowej jako materialno - przestrzennego podłoża i substratu wydarzenia sportowego. Po pierwsze jest trasą przejścia, miejscem jej przebiegu, fragmentem przestrzeni, w którym wydarzenie dokonuje się. Po drugie, jest podmiotem postępowania ruchowego, przestrzennym tworzywem podlegającym strukturyzacji w walce sportowej. Po trzecie jest przestrzennym scenariuszem działań ruchowych - pisanym - podczas pierwszego przejścia i - odczytywanym - podczas powtórzeń drogi. Tak opisana droga wspinaczkowa od strony podmiotowej jawi się jako "quasi-przeciwnik" wspinacza.


Trzeba pamiętać, że droga powstaje dopiero po jej przejściu. Wcześniej jest tylko projektem przestrzennym, złożonym z rys, płyt, przewieszek, półek i nie może być nośnikiem wyżej omówionych funkcji. Natomiast jest trudno zgodzić się z koncepcją gór jako "quasi - przeciwnika". Oczywiście, że powszechnie używa się zwrotów typu "walka z górą". Można nazwać "martwy śnieg ogromną wściekłą bestią", ale to nie zmieni faktu, że jest to element przyrody nieożywionej, a swoje życie rozpoczyna w głowie alpinisty wrażliwego na piękno przyrody. Posługiwanie się takimi zwrotami to wynik używania potocznego języka przez tych, którzy pragną opisać swoje górskie przeżycia. Tak naprawdę alpinista nie walczy z górami, bo przypominałoby to walkę Don Kichota z wiatrakami. Jeżeli wspinacz walczy z kimś lub z czymś, to za przeciwnika ma siebie i własne słabości. Jak mapa samochodowa opisuje przebieg autostrad czy dróg krajowych, tak drogę wspinaczkową można przedstawić za pomocą opisu. Może on być szczegółowy, zawierać dokładne oznaczenie trudności. Jednak pogląd A. Matuszyka, że "wszystkie te dane są przejawem nastawienia rywalizacyjnego" wydaje się zbyt kategoryczny. Rywalizacja nie jest głównym powodem tworzenia opisów. Należy wskazać raczej na ich utylitarny i dokumentalny charakter. Alpiniści tworzą odrębną społeczność i mają swoją subkulturę. Przejawia się to np. w sposobach komunikacji. Język, jakim rozmawiają między sobą, jest nie zrozumiały dla innych. Opis drogi jest jednym ze sposobów komunikowania swojej działalności innym członkom tej społeczności. Temu samemu celowi służą książki szczytowe, w których można zostawić pamiątkowy wpis. Nie sądzę, aby rywalizacja miała wpływ na celebrację tej tradycji, która ma zresztą zdeklarowanych przeciwników (np. R. Messnera). Elitaryzm środowiska wspinaczkowego i jego prestiż wynika po części z odporności tej grupy na wszelkie odmiany współczesnego wyścigu szczurów. Rywalizacja występująca w sportach boiska, jest dla alpinizmu szkodliwa, a próby jej przenoszenia w góry obserwuję z niepokojem. Tragiczna historia wyścigu o zdobycie Matterhornu dowodzi, że rywalizacja popycha ludzi do irracjonalnych zachowań, podejmowania zwiększonego ryzyka. Nie należy odmawiać alpinistom prawa do balansowania na krawędzi, wręcz przeciwnie, jednak procesem decyzyjnym w tej kwestii nie powinna rządzić chęć bycia lepszym od kogoś, za cenę narażania życia. Słowa R. Messnera "nie jesteś drugi, jesteś wielki", skierowane do J. Kukuczki po zdobyciu przez niego Korony Himalajów nie wskazują na współzawodnictwo, ale na przyjaźń ludzi tej samej profesji. Alpiniści uprawiają wspinaczkę dla siebie, nie dla innych i gdyby nie konieczność poszukiwania sponsorów, to o wielu przedsięwzięciach opinia publiczna w ogóle by nie wiedziała. Nawet jeśli przyjmiemy, że góry są rodzajem areny, to pamiętajmy, że widzów wokół niej nie ma. Jest to dzika arena, na której występuje wspinacz i nie robi tego, aby go podziwiano, ale po to, by stać się lepszym. Dzięki temu alpinista może wznieść się ponad własne słabości i dokonać rzeczy niemożliwych.


Trudno jest zgodzić się ze stwierdzeniem A. Matuszyka, że "ideologowie alpinizmu chcieliby uznania drogi wspinaczkowej za dzieło sztuki, co miałoby służyć dowartościowaniu alpinizmu jako sportu". Ideologowie alpinizmu stale podejmują nowe wyzwania, ale w górach niczego nie muszą sobie udowadniać. Przytoczone słowa R. Messnera "moje przygody [drogi] są jak przeżyte dzieła sztuki. Nie można ich zobaczyć, a mimo to istnieją", wyrażają jego stan duchowy. Podczas wspinaczki ma takie doznania, jak meloman słuchający ulubionej symfonii, czy miłośnik sztuki podziwiający obrazy uznanego mistrza. Oczywiście, trudno to pojąć, ale tak samo, jak nie każdy jest wrażliwy na muzykę Rachmaninowa, tak samo nie każdy osiągnie stan duchowego uniesienia wspinając się ścianą Diamir na Nanga Parbat. Zatem porównanie drogi wspinaczkowej do dzieła sztuki ma wskazać na poziom wewnętrznych doznań i nie jest próbą nobilitacji wspinaczki. Natomiast porównanie "powtórzenia drogi wspinaczkowej do wykonania przez solistę genialnego utworu kompozytora" odczytuję jako hołd złożony tym, którzy jako pierwsi odważyli "wedrzeć się na skałę pięknej Kalliopy, gdzie dotychczas nie było śladu ludzkiej stopy". W alpinizmie można stać się z solisty kompozytorem. Dowiódł tego, zdobywca Złotego Czekana, Valery Babanov, wytyczając nową drogę na himalajski Central Meru Peak (6310 m n.p.m.). Przejścia arcytrudnej drogi dokonał solo, tkwiąc w ścianie 4 dni. To wskazuje na cechy, jakimi wyróżnia się alpinista - wirtuoz. Alpinizm wpisuje się od lat w nurt przełamywania barier ludzkich możliwości. Należy odmówić zarówno drodze wspinaczkowej jak i aktowi jej przejścia prawa bycia dziełem sztuki w rozumieniu estetyki. Problemem nie jest kreacja rzeczywistości sztuki przez hominis aesthetici, a rzeczywistości sportu przez hominis phisici, jak proponuje A. Matuszyk. Ten aspekt nie byłby przeszkodą do ochrony tak powstałego dzieła nawet na gruncie prawa. Stworzenie nowej drogi wspinaczkowej trzeba uznać za przejaw kreacyjnej działalności człowieka. Szczególnie podczas pierwszego przejścia wspinacz jest zaangażowany intelektualnie w proces tworzenia drogi. Nie można przypisać mu tylko mechanicznego działania, jakie ma miejsce podczas marszu po chodniku tzn. kiedy stawiamy nogę przed nogą. W związku z powyższym przesłankę "oryginalności" dzieła uznaję za spełnioną. Problem pojawia się przy przesłance "indywidualności" dzieła. Chodzi o odciśnięcie indywidualnego piętna autora w utworze, przez co staje się ono "niepowtarzalne". Naturalnie, to autor przejścia decyduje o wyborze linii drogi, poszczególnych jej chwytów. W tym przejawia się jego indywidualny wkład, ale mimo wszystko nie będzie on wystarczający, bo taki sam efekt będzie mógł osiągnąć inny specjalista podejmujący się tego samego zadania. W przypadku alpinizmu z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że ciekawy projekt w końcu znajdzie swego pogromcę. Stworzenie drogi wspinaczkowej nie przejdzie pozytywnie badania opartego o koncepcję tzw. statystycznej jednorazowości, opracowanej przez M. Kummera. Reasumując, brak wystarczającego wkładu indywidualnego autora w stworzenie nowej drogi będzie podstawowym powodem do nieuznawania jej za dzieło sztuki w rozumieniu dzieła malarskiego, czy muzycznego. Dla alpinizmu nie jest to jednak zła wiadomość. Alpinizm nigdy nie był dziedziną sztuki w rozumieniu malarstwa czy muzyki, wiec nie można oczekiwać od niego tego typu dzieł. Natomiast osoba uprawiająca ten sport może doznawać duchowych uniesień, takich samych jak czytelnik poezji. Alpinizm jest zjawiskiem interdyscyplinarnym. Łączy w sobie sport i sztukę. Dla alpinisty to właśnie pokonanie wertykalnej drogi, w szorstkiej, litej, skale jest czynnikiem estetyzującym rzeczywistość. O takiej drodze wspinacz powie koledze, że jest prawdziwą poezją.


Z punktu widzenia doktryny sportowej oraz na gruncie definicji sportu, przez który rozumiemy "każdą działalność o charakterze gry, która przybiera formę walki ze sobą lub z kimś innym” należy przyjąć, że alpinizm spełnia wymagania niezbędne, do tego by uznać go za sport.



{tekst zaczerpnięty z "Prawo w górach. Rozważania o rozporządzeniu w sprawie uprawiania alpinizmu." Praca dyplomowa napisana pod kierunkiem dr Ryszarda Piotrowskiego. Uniwersytet Warszawski Wydział Prawa i Administracji Podyplomowe Studium Zagadnień Legislacyjnych. Autor: Bogusław Magrel. Pobierz oryginalny tekst [.doc / 500 kB]}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

wyprawy partnerskie, przewodnik górski, wyprawy górskie